14 sierpnia 2016

Jak rozpoznano u mnie boreliozę. Historia. cz.1



Pierwsze co zrobiłam, zabierając się za opisanie mojej historii, było wyciągnięcie wszystkich dokumentów medycznych, które do tej pory zebrałam. Nawet mi samej ciężko jest się w tym połapać. Do tej pory zdążyłam już dwa razy chronologicznie rozpisywać całą historię medyczną, gdyż nie byłam w stanie zrelacjonować jej tym bardziej dociekliwym lekarzom, na których trafiłam oczywiście  na samym końcu. Daruję Wam szczegóły mojej tułaczki po lekarzach, bo to nie zbyt ciekawy materiał na artykuł. Chyba, że do programu typu „Uwaga” albo „Kształcimy niekompetentnych lekarzy”. Przede wszystkim, od razu rozwieję Wasze wątpliwości – nie, nie pamiętam bym kiedykolwiek miała kleszcza czy rumień. Dolegliwości, które będę Wam opisywać, oczywiście nie przypisuje jedynie boreliozie, bo te stawowe- wynikają także z wielu innych czynników. Jednocześnie jestem przekonana, że borelka brała w tym czynny udział . Zanim jednak zorientowałam się, że tak nie powinno być, minęło trochę czasu i musiało mnie naprawdę złamać. W końcu chodzimy do lekarzy i ufamy im. Bo cóż zrobić kiedy kolejny „lekarz” mówi to samo, albo w sumie nie mówi nic.

Przejdę do konkretów. Mam 23 lata, obecnie studiuję na uczelni medycznej i mam cudownego Mężczyznę. Początek jakichkolwiek objawów wiążę z momentem kiedy w 2011 roku zaczęły boleć mnie stawy kolanowe. Trenowałam wtedy siatkówkę, więc nie było to nic dziwnego. Może poza tym, że potrafiły boleć mnie naprawdę mocno, i to podczas spoczynku. Dostałam skierowanie na fizykoterapię, uspokoiło się. W roku 2012 bóle wróciły i trwały cały rok. Kiedy byłam zmuszona do przerw w treningach, na początku 2013 znów udałam się do lekarza. Ortopeda nie wypatrzył jednak na rtg nic niepokojącego, więc stwierdził konflikt rzepkowo-udowy testem, którym jak teraz już wiem, nie był w stanie tego zrobić. Może ma szósty zmysł? W roku 2013 pojawiły się okropne bóle gałek ocznych (naprzemiennie). Rezultatem tego była wizyta u okulisty i recepta na krople nawilżające. Następnie pojawiły się bóle stawów skroniowo-żuchwowych. Jak się domyślacie wizyta na ostrym dyżurze na oddziale Chirurgii Szczękowo-Urazowej nie przyniosła rozwiązania problemu. No może tylko informację, że mam krzywy zgryz. A to mi wielkie odkrycie! Idźmy dalej. Bóle gałek ocznych narastają, są coraz częstsze. Ponowna wizyta u okulisty także skutkuje przepisaniem tego samego preparatu co wcześniej oraz kupnem okularów antyrefleksyjnych do komputera. W połowie 2013 roku trafiłam do lekarza specjalisty Rehabilitacji Medycznej. Na skierowaniu od Ortopedy miałam wypisane "ból stawów kolanowych", jednak przez te kilka miesięcy czekania w kolejce zdążyło się trochę pozmieniać. Wtedy sygnalizowałam już: bóle stawów kolanowych, odcinka lędźwiowego i szyjnego kręgosłupa, nadmierne napięcie mięśni szyi i ramion. Rezultat: skierowanie na serie zabiegów w kriokomorze i złota rada Pani doktor: „Stawy się zużywają i już tak będzie”. Niedługo potem doznałam najsilniejszego w moim życiu bólu głowy. Towarzyszyły temu zawroty głowy oraz bóle odcinka szyjnego. Znakomita Pani neurolog wykonała mi rtg odcinka szyjnego i tomografię głowy. Wyniki w normie. Jak się potem dowiedziałam, w pechowym dla mnie roku 2013, chodziłam jak duch. Gnębiły mnie zawroty i bóle głowy, zmęczenie oraz jak ja to nazywam „stan zaćmienia umysłu".W tym rzecz, że objawy były bardzo zmienne i to właśnie był pierwszy powód dla którego lekarze patrzyli na mnie jak na paranoiczkę. Ale to było bardzo proste! Są dni, w których mam dolegliwości, a są dni w których się uspakajają. Ostatni raz gdy byłam u mojego lekarza rodzinnego- otrzymałam skierowanie do poradni psychologicznej. Oczywiście w tym roku musiało wydarzyć się coś jeszcze. Jakby inaczej! W grudniu po wstaniu z łóżka doznałam bardzo silnego bólu odcinka lędźwiowego kręgosłupa.  Gdybym teraz miała odnosić się do najsilniejszego bólu w moim życiu- to byłby właśnie ten okres. Ale uważajcie teraz, bo wieczorna wizyta na ostrym dyżurze jest hitem :D Lekarz, z którym miałam przyjemność, przeanalizował moje rtg, nie znalazł NICZEGO, po czym pouczył mnie, że każdego boli kręgosłup i tak już jest. Przecież on podczas kilkugodzinnej operacji podpiera się głową.. „ o cokolwiek” bo tak go rwie. Dobrze… tak musi być. Miałam wtedy 20 lat. Kiedy tabletki przeciwbólowe nie przynosiły ulgi udałam się do drugiego ortopedy, który skierował mnie na tomografię. Eureka! Jest diagnoza! Kręgozmyk z kręgoszczelinami z towarzyszącymi dyskopatiami. Dostałam wskazówki o oszczędnym trybie życia oraz fizjoterapii. Kręgozmyk ma u mnie postać wrodzoną, więc można traktować go jako odrębną historię, lub nie – wszystko zależy od podejścia i poglądów. W poszukiwaniu przyczyny tak wielu dolegliwości miałam też wykonywaną w tamtym czasie morfologię oraz czynnik reumatoidalny. Wszystko w normie. Jedyne cenne rady, które dostałam w tej sprawie pochodziły od naprawdę znakomitych Wykładowców i Asystentów z mojej uczelni. By fizjoterapeuci podjęli się rehabilitacji konieczna była konsultacja neurochirurgiczna. Rezultatem było kolejne badanie, tj. rezonans magnetyczny odcinka krzyżowo-lędźwiowego. Przy okazji, z tytułu nieustępujących bólów głowy, dostałam również skierowanie na rezonans głowy. Zanim jednak doczekałam się wyznaczonego terminu (a był w trybie pilnym) trafiłam do szpitala. Tam poznałam Doktora Psychiatrę. W końcu! W końcu nadszedł ten przełomowy dzień, kiedy poznałam PRAWDZIWEGO lekarza, w dodatku ze złotym sercem i zasadami. To on wskazał mi badanie w kierunku boreliozy. To on do tej pory towarzyszy mi w tej ciężkiej drodze. Tak więc trafiłam do lekarza ILADs, a niedługo potem otrzymałam dodatni  wynik badania w kierunku boreliozy.

W części 2. opisałam kolejne moje przygody, czyli leczenie, dietę i nawrót :) [Czytam dalej]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz