27 stycznia 2017

Aromatyczna herbata, czyli mój kawałek szczęścia


     Zdarzyło się pewnego czasu, że nie umiałam się obudzić. Obudzić z tej zimowej aury, ciągle zakatarzonego nosa i nieustannie śpiących oczu. Zgubiła się gdzieś ta energia, którą zawsze tryskałam, chęci, które zawsze miałam. Przemyślane miałam już chyba całe życie, zarówno to które było, to, które jest teraz, a także wszystko to co chciałabym, by zdarzyło się kiedyś. Głupie? Myślę, że wielu z nas, przykładając głowę do poduszki, zagłębia się w myślach, niejednokrotnie tych trudniejszych czy poplątanych. U mnie tych chwil ostatnio nie brakowało. A łatwo zakręcić się wokół własnych myśli i problemów. Łatwo usiąść i myśleć, trudniej działać, szczególniej wtedy gdy mamy wrażenie, że to wszystko zaczyna nas przerastać. Ale przecież w życiu nie o to chodzi. A o co? W moim przekonaniu- o szczęście. Po prostu o bycie szczęśliwym.
     Pewnego zimowego poranka, przed wyjściem na uczelnie, Mama postawiła przede mną kubek z ciepłą herbatą. Od początku wiedziałam, że przyszykowała dla mnie coś więcej niż zwykłą herbatę, którą pije co rano. Te ukratkowe spojrzenia, które chciały złapać moją reakcję na jej twórczość. Ten uśmiech, którego nie umiała powstrzymać w oczekiwaniu na to czy będzie mi smakować. Ku mojemu zaskoczeniu herbata bardzo przypadła mi do gustu. Wrzucone owoce, które miały dawać aromat, zjadłam równie szybko, jak wypiłam całą herbatę. Plasterek pomarańczy - no jak to pomarańcza (może trochę bardziej wymemłana i mniej soczysta, bo większość smaku oddała herbacie), plasterek jabłka - soczyście gruszkowy! Tak, właśnie gruszkowy! Ten smak zaczarował mnie i przeniósł kilka lat wstecz, kiedy to wracając ze szkoły pochłaniałam jabłko o odmianie gruszkowej - mojej ulubionej. Ja już tak czasem mam, że zadowolone kubki smakowe potrafią zmienić mój nastrój o 180 stopni. Dużo było do tej pory jedzenia, które sprawiło, że uśmiechnęłam się, a potem myślałam i zachwycałam się nim przez kilka następnych dni. Są jednak takie smaki, które razem ze swoją cudownością i kojarzącymi się wspomnieniami - tworzą coś wspaniałego. Uczucie, którego nie jestem w stanie opisać. Uczucie bardzo indywidualne. Takie, które skutecznie potrafi obudzić. Pomyślicie, że to dziwne, że przesadzam. A może i tak jest. Ale kto mi zabroni, skoro właśnie to daje mi szczęście i uśmiech do końca dnia? :)
      W tym poście oddałam Wam kawałek siebie, jak zresztą w każdym z pozostałych. Tu opisałam jednak coś więcej. Część mojego szalonego ja, które doznaje niezwykłych emocji pod wpływem rozgrzewającej herbaty z kawałkiem jabłka, pomarańczy, imbiru i paroma goździkami. I taka chcę pozostać. Bo każdy z nas ma takie chwile, które wykrzywiają jego usta w uśmiech. Każdy z nas ma to coś, co sprawia, że unosi się parę centymetrów ponad ziemię. U mnie tym razem była to herbata. Czy Wy macie coś takiego?
Pozdrawiam Was gorąco :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz